„Nie był to wymarzony sezon. Czuję dużą ulgę. Pojechałem na swoje trzecie igrzyska i wydaje mi się, że biorąc pod uwagę to, co się ze mną działo, to jest naprawdę dużo. Oczywiście zawsze może być lepiej” – mówił po swoim ostatnim tegorocznym starcie Konrad Bukowiecki.
Reprezentant klubu AZS UWM Olsztyn zajął drugie miejsce w konkursie pchnięcia kulą podczas IV Memoriału Zbigniewa Ludwichowskiego. A teraz… wyczekuje już jednego z najważniejszych momentów w swoim prywatnym życiu. Jeszcze we wrześniu poślubi Natalię Kaczmarek.
Kilka urazów, walka z czasem, by zbudować formę przed najważniejszą imprezą ostatnich lat i w końcu wywalczenie kwalifikacji na trzecie w karierze igrzyska olimpijskie. Ostatnie miesiące były dla Konrada Bukowieckiego trudne. Zrealizował jednak swój cel minimum. I choć w Paryżu nie awansował do finału konkursu pchnięcia kulą, podkreśla, że czuje dumę, że ponownie mógł reprezentować nasz kraj na IO.
To był sezon okupiony dużym bólem, cierpieniem i wyniszczeniem – powiedziałbym, że bardziej psychicznym niż fizycznym. Bo przez kontuzje nie jestem jakoś zmęczony fizycznie. Teraz jest czas na to, żeby odpocząć, zresetować się, wyleczyć i – mam nadzieję – w końcu przystąpić do okresu przygotowawczego w pełni zdrowym” – mówi zawodnik.
A teraz pytany o tę sprawę, mówi, że…
Nigdy nie powiedziałem, że jestem zadowolony ze swojego startu na igrzyskach. Zupełnie tak nie było. Oceniajmy wynik i miejsce zajęte w konkursie, które nie było dobre. Ja powiedziałem, że jestem dumny z tego, że po raz trzeci byłem olimpijczykiem. Jestem dumny, że tam byłem i wystartowałem. Polecam artykuł Sebastiana Warzechy z Weszło na mój temat. Fajnie, rzeczowo napisany – z nutą krytyki, ale też zwracający uwagę na to, co tak naprawdę się wydarzyło. A czytałem komentarze typu: „Jesteś beznadziejny i idź się zabij najlepiej!”. To nie jest miłe. Nie da się też tego nie czytać. To po prostu do mnie napływa z każdej strony. Przez lata mojej kariery trochę się uodporniłem na to. Ale jeżeli trafiłoby to na kogoś innego, kto nie ma tak mocnej psychy, no to nie wiem, czy nie skończyłoby się to czymś złym… To nie powinno mieć miejsca!
Ostatnim tegorocznym startem Konrada Bukowieckiego był konkurs pchnięcia kulą podczas IV Memoriału Zbigniewa Ludwichowskiego. Zajął w nim drugie miejsce z wynikiem 19 metrów i 75 centymetrów. Na stadionie w Kortowie wygrał Amerykanin Roger Steen (21,08 metra) a trzeci był Michał Haratyk (19,31 m).
Trochę się cieszę, że ten sezon się kończy. I kończę go na swoim stadionie. Ale z drugiej strony widzę, że te wyniki moje są teraz lepsze. Podejrzewam, że gdybym jeszcze z miesiąc potrenował, może jakiś season best by wpadł. Nie ma to jednak sensu. Jestem umówiony na kontrolę lekarską. Już u trzeciego lekarza będę konsultował to, co się ze mną dzieje i będziemy podejmować decyzje. Wciąż czuję jakiś dyskomfort. A nie chcę pchać po 20 metrów tylko po 22. A do tego trzeba być w pełni zdrowym. Ufam lekarzom.”
Z Konradem Bukowieckim rozmawiał Piotr Szauer z Radia UWM FM. Posłuchajcie!