Konrad Bukowiecki: To nie jest jeszcze czas, żeby powiedzieć: koniec

Konrad Bukowiecki ma za sobą trzeci start na igrzyskach olimpijskich. Po Rio de Janeiro, Tokio i Paryżu myśli już o Los Angeles. Ale na razie chce odpocząć i wrócić do pełni sił. Czeka go też ważne życiowe wydarzenie – ślub z Natalią Kaczmarek, która ze stolicy Francji przywiozła brązowy medal.

Konrad Bukowiecki w Paryżu zajął odległe 28. miejsce w eliminacjach konkursu pchnięcia kulą. Reprezentant klubu AZS UWM Olsztyn w najlepszej próbie uzyskał zaledwie 18,83 metra. Jak będzie wspominał czas spędzony w Paryżu?

Sportowo na pewno nie będę go wspominał dobrze. Wynik mówi sam za siebie. Mówiąc delikatnie – nie poszło mi najlepiej. Natomiast igrzyska to zawsze jest duże przeżycie dla sportowca. Cała ta atmosfera jest zawsze taka unikalna i niepowtarzalna. Jeśli chodzi o otoczkę i to, co działo się w wiosce olimpijskiej, to były chyba najfajniejsze igrzyska z tych trzech, na których byłem.

Przez ostatnie dwa lata reprezentant klubu AZS UWM Olsztyn zmagał się z różnymi kontuzjami, co nie pozwalało mu włączyć się do walki ze światową czołówką.

Nie chcę się usprawiedliwiać niczym. Natomiast wydaje mi się, że powodów do wymówek mam co najmniej kilka. Prawda jest taka, że świata bym tam nie zwojował. Naprawdę dawałem z siebie tyle, ile mogłem. Nie pojechałem tam tylko po to, żeby odhaczyć ten start. To trochę smutne i przykre, bo jednak szykowałem się do tej imprezy. A te ostatnie tygodnie przed wylotem na igrzyska były trudne. Więcej czasu spędzałem na stole u fizjoterapeuty czy w gabinetach lekarzy a nie na treningach. Natomiast… to są igrzyska! I ja zawsze powtarzałem, że nawet jakbym miał urwać nogę to na igrzyskach olimpijskich stanę do rywalizacji i będę dawał z siebie wszystko. To taka impreza!

Z Konradem Bukowieckim rozmawiał Piotr Szauer z Radia UWM FM. Posłuchajcie!

W tym sezonie Bukowiecki planuje jeszcze kilka startów. Dwukrotnie będzie można go zobaczyć w naszym regionie. 23 sierpnia planowana jest kolejna edycja mitingu Jurand Cup w Szczytnie. Natomiast 1 września w Kortowie odbędzie się IV Memoriał Zbigniewa Ludwichowskiego.

Przede wszystkim teraz chcę odpocząć. Bo bardzo dużo – fizycznie i psychicznie – kosztowało mnie ostatnie kilka miesięcy. Cały czas była to walka – o zdrowie, o minima i ranking kwalifikacyjny. A to naprawdę mocno eksploatuje głowę i ciało. Więc teraz chcę odpocząć i dać sobie troszeczkę luzu, wziąć ślub – bo taki jest plan na najbliższe miesiące – wyjechać gdzieś na wakacje i po tych wakacjach już w pełni zdrowym zacząć na nowo przygotowania do kolejnych sezonów.  W pełni zdrowy to ja już nie będę pewnie nigdy, bo każda kontuzja zostawia jakiś ślad. Ale to nie jest jeszcze czas, żeby powiedzieć: koniec.